sobota, 8 listopada 2014

Tak sobie siedzie w metrze i nagle nachodzi mnie taka rozkmina.
Takie zdrobnienia typu słoneczko, misiaczek, kociak, kochanie... Kurcze, przecież to nasz podświadomy obraz relacji jakie mamy z osoba, do której się w określony sposób zwracamy.

Jak sobie przypominam w jaki sposób myślałam o typach z przeszlosci to bez kitu.

Słoneczkiem byli Ci, z którymi miałam dalsze, ale w kurwe silne relacje i kazda chwila z nimi przepełniała mnie niezrozumiała euforia.
Kociaki to Ci, z którymi relacje opierały się bardziej na namiętnościach niż na trwalszym uczuciu.
kochanie mówiłam tylko do chłopaka z którym byłam 1,5 roku.

Ej bez kitu, nie liczy się tylko sens naszych słów, ale też ich brzmienie. To się przekłada na wszystko inne.
Skojarzenia.
Kurwa.

Jaki przebłysk.
I pomyśleć, ze to w metrze, hehehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz