sobota, 13 grudnia 2014

.. .

Śmierć nie jest kurwa żadną anomalią.

Żadnym wyróżnieniem, ewenementem czy bonusem.
To nie jest kwestia pecha, złej karmy ani farta.

Po prostu tak jest.

Kurwa, ludzie, każdy z Was zdechnie.
Może nawet podczas czytania tego zdania pierdolnie w Ciebie piorun, albo wylecisz przez okno z 10 piętra. Jak masz żyć, to cudem przeżyjesz, a jeśli nie? To trudno się kurwa mówi, adios i weź czapkę na drogę, bo pizga za oknem.

Czemu nie dacie mu odejść w spokoju?
I dlaczego płaczecie jak ktoś się rodzi? Przecież przed nim tyle życia na tej popieprzonej planecie z tymi popieprzonymi ludźmi i w tym popieprzonym systemie. Ile razy będzie musiał włożyć łapy do ognia, żeby sobie uświadomić, że parzy? Jaki procent  ciała zjara zanim to nastąpi? Bo u mnie już kurwa dobija do 90%, a nadal czasami sprawdzam, bo nie wierzę.

To jest kurwa chore.

Chore jak sam skurwysyn.
Wy jesteście chorymi, popierdolonymi skurwysynami, którzy myślą materialnie i egoistycznie.
Nie jest Wam przykro, że ta osoba odeszła.
Gdyby tak było, to paradoksalnie nie byłoby Wam przykro, przynajmniej w 80% przypadków.
Ubolewacie nad tym, że WAM jej będzie brakować, że WY jej już nie zobaczycie, nie porozmawiacie, nie dotkniecie. JA, JA, JA, kurwa.

To jest dopiero przykre, nie sama śmierć, a ta cholerna banda płaczących egoistów pocieszających się nawzajem.
-"Będzie dobrze, pewnie jest szczęśliwy/a"
- Jeej, naprawdę? Dzięki, że mi powiedziałeś, w życiu bym nie wpadła na to, że się jakoś ułoży, a on/ona "jest szczęśliwy/a", od razu mi lżej na duszy.





piątek, 12 grudnia 2014

Chuj ze światem

Nie jestem stworzona do rozmów z normalnymi ludźmi.
Dogadam się menelem, z wariatem, z alkoholikiem, z ćpunem, z seksoholikiem, takim pierdolniętym co ma niepoukładane we łbie.
No i ze swoimi, ale czasem się zastanawiam jakby to było, gdybym tych swoich poznawała teraz, w innych okolicznościach i czy nadal byliby "moi"...

BANG kurwa, chuj ze światem!

Jesteśmy tylko hologramem, pieprzonym eksperymentem, nie czujemy bólu, smutku, euforii, nienawiści, to jebane działania matematyczne nam wmawiają, że powinniśmy je czuć, nie zdechniemy, po prostu znikniemy w ten sam sposób jak się pojawiliśmy, tyle, że na odwrót.

piątek, 5 grudnia 2014

Suicide tak bardzo.

Wiecie co?

Jak się targać na życie to z klasą.

Już.
Od tak.
Samemu,
Bez otoczki,
Bez telefonów.
Bez listu pożegnalnego.
(kurwa, jaka piramidka mi wyszła, to nie było zamierzone, żaden chwyt marketingowy o,O)

Jakbym chciała się zabić, najpierw sprzedałabym wszystko co posiadam, za kasę kupiłabym żarcie bezdomnym, zwłaszcza tym ostatnim, których spotkałam pod carrefourem,
Potem, za ostatnie hajsy bym naćpała się czymś, czego jeszcze nie próbowałam.
Tak ostatni raz.
Sama.
Na wilczym n najchętniej.

I tyle.

Sajo nara kurwa mać,
Adios.
Bye bye fucking word.


\I styka.

bum bum baaaaap

Wykorzystana, spłukana, pozostawiona, w skrócie wydymana przez życie.

I co? I teraz kurwa będę od takich tematów się trzymać z daleka.
Pociesza mnie to, że mam zdobywam taką świadomość w wieku 19 lat, a nie 29.
Hehehe, brechty, o ile dożyję.

Ah to skurwione życie.

Zasada nr 1.
Im bardziej Ci na kimś zaczyna zależeć, tym b ardzuej ten ktoś ma Cię w chuju.
Serio,'
Miej wyjebane na ludzi, słoneczko.
Cokolwiek by nie mówili - chcą Cię po prostu wyruchać.

Zasada nr 2.
Nie miej rodziny.
Zdechnie i pójdzie pod ziemie i to będzie Twoja wina, jak wszystko inne.

Zasada nr 3.
Jak nie studiujesz nie wkręcaj pracodawcom, że studiujesz.
To się wyda jak zapytają Cię o przedmioty, a Ty nie będziesz wiedziała co powiedzieć i odpowiesz "yy... yy... iinnżynieeeriaaa.... yyy..."

Zasada nr 4.
Nie ufaj ludziom.
<patrz pkt 1>

Zasada nr 5.
Nie popełniaj samobójstwa.
I tak zdechniesz, pobaw się trochę mając wyjebane na wszystko, przynajmniej będzie przez trochę fajnie.

czwartek, 4 grudnia 2014

Świat jest piękny jak nie popełnisz samobójstwa.

Jakie to zajebiste, że mogę sobie płakać ile chce i nadal być silna.

Tak kurwa jednocześnie.

Wylewać łzy przy szludze, browarku i dobrym rapie, w swoim pokoju, w samotności, a rano wstać, arogancko trzepnąć drzwiami od chaty i wyjść na miasto z podniesioną głową, trzymając obojętnie między palcem wskazującym a fuckiem szlugę i sprawiać wrażenie usatysfakcjonowanej, pewnej siebie, wiedzącej czego chce kobiety, która w każdej dziedzinie życia, zarówno zawodowej, jak i tej bardziej wewnętrznej, wciąż pnie się w górę.


I nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że jestem słaba.
Czemu?
Bo nikt nie widzi co się dzieje za parawanem,
Nikt.
Nikt po za mną.
A mi się jakość szczególnie nie spieszy żeby komukolwiek zdawać relacje.

Świat jest piękny.

Wystarczy nie popełnić samobójstwa, a potem to już z górki.

Coraz lepiej nawet bym rzekła.