środa, 5 listopada 2014

Bang, a może grypa, a może Lasek Lindiego, albo bezsenność, w sumie nie mam pomysłu na tytuł.

Ej bez kitu, przez chwile mi nawet zależało.

I to do takiego stopnia, że wczoraj w nocy byłam przy Lasku Lindiego i jak zobaczyłam, że 4 najebanych typków tam weszło przestraszyłam się na tyle, że go nie zwiedziłam, ja pierdole. Jak jakaś pizda się wróciłam i pojechałam na Sady Żoliborskie.

Beeeez kitu. 
Rzeź.

Ponadto!
Dzisiaj planowałam nawet nic nie pić.
Nie wyszło.

Na szczęście już mi przeszło i znowu jestem nie do zajebania.
Znowu jestem Bogiem, a Wy możecie co najwyżej całować mnie po stopach, oczywiście jeśli udowodnicie, że jesteście tego godni.

Peace&love ogółem i życze Wam żebyście zawsze się bali chodzić po ciemnych lasach, nie pili i leczyli, choćby tym pieprzonym gripexem jak jesteście chorzy.

Baaaaaaaaanng kurwa!





"...ale dziś mnie wkurwia jak brak ojcaPrzez jedno nie umiem zdobywać, przez drugie nie umiem się wiązać"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz